5 lutego 2010

Chińska zupa, co to Chińczyka na skośne oczy nie widziała.

Kuchnia studencka to…?

Tak tak, wiadomo, kanapka z pasztetem, wczorajsza pizza prosto z kartonowego opakowania, zupa chińska i inne instant kubki… i tego u Nas nie zabraknie ;). Postaramy się jednak udowodnić, że te stare prawdy to tylko półprawdy, a może nawet „ćwierćprawdy”, a student „nie samym proszkiem żyje”!

Ale zacznijmy jak zaczynać się powinno, czyli od początku.

Miało być tak…

Kończymy studia, doposażmy (a raczej wyposażamy) nasze nowiutkie, śliczniutkie kuchnie, uzupełniamy słoiczki o najbardziej egzotyczne i aromatyczne przyprawy, na parapetach lądują świeżutkie bazylie, a my uzbrojone w kucharskie księgi „najjaśniejszych z jasnych” zaczynamy naszą przygodę z kucharzeniem najwyższych lotów…

I tak będzie (co z Natalią uroczyście przysięgamy ;))!! Niemniej to za jakiś czas…

A w tak zwanym „międzyczasie” postanowiłyśmy pisać NASZ studencki „niby-kulinarny” blog.
To oznacza, że nie uświadczysz u Nas:
piekarnika, pięknych miseczek (a przynajmniej drogich), talerzy „od kompletu” (to znaczy od jakiegoś są, tylko każdy od innego), zdjęć robionych najnowszym cudem techniki, miksera, szafranu (przynajmniej jak dotąd) i pewnie można by tak długo.. 

W zamian jednak mamy:
GŁOWY PEŁNE POMYSŁÓW, OGRANICZONY BUDŻET (który wymusza na Nas kreatywność), FANTAZJĘ, PRAWDZIWĄ ZABAWĘ W(Z) GOTOWANIE(M), PRZESYŁKI OD MAMY I OPOWIEŚCI ZE STUDENCKIEGO ŻYCIA - „ŻYWCEM WZIĘTE”.

I tak o to, rodzi się nasze wspólne wirtualne dziecko, a sprawczyniami całego zamieszania są:

Ola (autorka wpisu), w której kuchni nie brakuje (o zgrozo!): żółtego sera, śmietany, instant produktów, osobnika płci męskiej, który czasem domaga się mięsa (więc i ono – mięso – będzie musiało się czasem pojawić), warzyw i wiele innych ;).

Natalka, która w swojej „akademikowej” kuchni ma: cztery palniki, indyka i brokułu na pęczki ;) (resztę to już niech dopowie sama zainteresowana (kolejny post należy do niej!)).


A zatem
3, 2, 1… START


Ściskamy mocno i zapraszamy do lektury,
Ola i Natalia!

2 komentarze:

  1. No dziewczyny, to mi frajdę sprawiłyście. Aż oczy mi się zeszkliły:) bo sobie przypomniałam moją studencką kuchnię, którą dzieliłam z kumpelami opartą na mrożonkach, kisielach, czekoladzie i ... paczkach od Mamy (nie tylko z jedzeniem!). A w takich paczkach same rarytasy! Dziś za taką paczkę oddałabym dużo, bo tyle w niej miłości, troski, dobroci było. Ale już mam blisko do Mamy, a i ja mamą zostałam ... teraz moja kolej będzie żeby wysyłać smakołyki:)
    Jak sobie wspomnę, co ja czasami jadłam, żeby było szybko i bezboleśnie to śmiać mi się chce. I nie wiem, czy było bezboleśnie ;) I czemu wszelkie mieszanki typu - kisiel z płatkami owsianymi (?!?!?) mi smakowały? Odpowiedź pozostanie już na zawsze mroczną tajemnicą. Musiało mi to jednak "wyjść bokiem" bo na trzecim roku zaczęłam jeść "normalne" i smaczne dania:)
    Będę Wam kibicować i zaglądać:)
    Pozdrawiam:)
    P.S. Zauważyłyście, że wszystko co ma w swojej nazwie "studencki/a" jest czymś "odchylonym od normy"? Szczytem była dla mnie "zupa studencka", która była połączeniem wszystkich zup jakie nie zostały sprzedane dnia poprzedniego - ja jej nie jadłam ;D , ale wiem, że taką serwują w jakimś barze mlecznym w Opolu :D ... bagatela 2 zł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy ślicznie za komentarz! Mamine przesyłki to prawdziwa radość, choć tylko ona wie, do czego może się przydać 15 słoiczków koncentratu pomidorowego ;)
    Pewnie za chwilę i Alunia będzie się nad tym zastanawiała;)
    A sezon fascynacji kisielem każdy musi przejść, bez tego chyba nie ma studiów!;)
    Pozdrawiamy i zapraszamy do lektury!
    Ola i Natalia

    OdpowiedzUsuń